Napady paniki

W ciągu ostatnich miesięcy jest to jeden z najczęstszych problemów, z którym zgłaszają się do mnie pacjenci.

Główną składową napadów paniki jest silny lęk, określany przez moich pacjentów jako „nie do przeżycia”. Trudno się nie zgodzić, z tym opisem. Wyobraźmy sobie, że nawet kilka razy dziennie dopada nas tak silny lęk, że mamy poczucie, że zaraz umrzemy. Często zresztą dochodzi też do utraty przytomności. Z czasem również kształtuje się lęk antycypacyjny, czyli tak zwany lęk przed lękiem. Pacjenci żyją z myślą, że za chwilę pojawi się kolejny atak. Szukają w internecie wszelkich informacji, przyczyn objawów, dokonują autodiagnozy, potęgując objawy, wzmagają napięcie. Powoduje to sprzężenie zwrotne, nasilając kolejne ataki.

Wydawałoby się, że zaburzenie łatwo zdiagnozować, jednak najczęściej pierwszym krokiem przy objawach jest wizyta na izbie przyjęć. Z czego to wynika? Z tego, iż w czasie ataku objawy docierają do nas z różnych części ciała, zaangażowane jest w niego całe ciało. Pacjenci myślą, że coś bardzo złego się z nimi dzieje, boją się, że umrą, że zemdleją, że mają zawal serca, boją się, że tracą zmysły, że dopadła ich choroba psychiczna. W parę minut pojawia się silny, nie do opanowania lęk oraz objawy somatyczne wśród, których najczęściej pacjenci zgłaszają duszność, ból w klatce piersiowej, zawroty głowy, „mroczki przed oczami”, potliwość, drżenie ciała itp. Gdy już trafią na izbę przyjęć, czy do kardiologa wychodzą jednak najczęściej z diagnozą, że nic im nie dolega. Większość pacjentów, zgłasza się do mnie z obszerną dokumentacją, która wyklucza jakiekolwiek zaburzenie. Są sfrustrowani, czują się pozostawieni sami sobie. Pojawiają się u nich objawy depresyjne.

Napady paniki są uwarunkowane od naszych predyspozycji genetycznych (są osoby mniej lub bardziej lękliwe) oraz od oddziaływań ze strony otoczenia (stres, choroba, problemy rodzinne, zawodowe czy środki psychoaktywne itd.).

W chwili gdy zauważamy, że tracimy kontrolę nad własnym życiem, a objawy powtarzają się i dezorganizują nasze życie do tego stopnia, że unikamy drastycznie bodźców wyzwalających atak (zamykamy się w domu lub przeciwnie boimy się zostać sami) powinniśmy zasięgnąć porady psychologa lub psychiatry.

Wbrew przekonaniu, że napady paniki są nie do pokonania, bardzo łatwo można je leczyć i wyleczyć, stosując się do zaleceń. Używamy w tym celu m.in. technik behawioralnych oraz terapii EMDR  modyfikując myśli i zachowania pacjenta.